Cześć wszystkim!
Wprawdzie chciałam napisać dzisiaj posta o sposobach na kwarantannę, to moje serce podpowiada mi inny temat. Opowiem Wam dzisiaj o bakteriach, które powodują chroniczny ból. Dla mnie to temat bardzo osobisty i ważny, może zainspiruje Was do przemyśleń i dobrych tfu zdrowych zmian 😉
Od kilku tygodni ograniczam węglowodany i zrezygnowałam z cukru. Nie jest to dla mnie pogoń za trendami – to jest walka o moje zdrowie i życie innej jakości niż dotychczas.
Po roku bezskutecznego badania się w Lux med i próbowania zrozumienia co się dzieje z moim organizmem podjęłam decyzję, że muszę znaleźć lekarza, który podchodzi do organizmu inaczej. Na szczęście wszechświat usłyszał moje wołanie o pomoc i zesłał mi pana Piotra – lekarza z polecenia, który na codzień leczy ludzi min. z raka i depresji łącząc konwencjonalną medycynę, stosowanie naturalnych suplementów, odpowiedniej diety i ruchu.

Może powiem Ci o co ta cała heca. Wyobraź sobie, że budzisz się rano z bólem przeszywającym całe Twoje ciało. Paraliżujący ból kręgosłupa, przechodzący do nóg i rąk, ledwo się ruszasz. W ciągu dnia jest lepiej, bo jesteś skupiony na innych sprawach i zdążyłęś się już trochę rozchodzić. Wracasz do domu, każda pierdoła Cię denerwuje albo smuci bo ból wraca ze zdwojoną mocą. Tak jest od ponad 1,5 roku. Płaczesz, krzyczysz, mało kto Cię rozumie.
Każdy kolejny lekarz mówi Ci, że to kwestia sporej nadwagi i nic więcej. Myślisz sobie „ok, wiem, że powinnam ważyć dużo mniej tylko dlaczego znam osoby, które ważą więcej przy mniejszym wzroście i nie mają takich dolegliwości”.
Podczas pierwszej wizyty u Pana Piotra pokazuje wszystkie wyniki jakie znalazłam w domu, przynoszę kał z 3 dni i daje zrobić sobie skan głowy. Wychodzi obecność Mykoplazmy – jednej z najmniejszych bakterii Świata atakującej mięśnie i stawy. Nie usunięta przez długi czas z organizmu może powodować stwardnienie rozsiane… Już teraz może wpływać na nastrój, koncentrację, libido, stan jelit i nerek.
Lekarze konwencjonalni nie zaradzili nic. Myślę, że ze względu na brak czasu bardziej niż brak wiedzy. Z panem Piotrem na pierwszej wizycie spędziłam 1,5 godziny, a nie 10 min. To błąd systemu chodź uważam, można było wpaść na pomysł zbadania mnie na obecność bakterii czy pasożytów.
Co teraz? Od kilku tygodni przyjmuje bardzo dużo suplementów przed każdym posiłkiem, na czczo i przed snem. Zawierają one składniki takie jak kurkuma, czosnek, pietruszkę i azjatyckie specyfiki, których nazw nie umiem wymówić. Oprócz tego gotuje zdrowo. Jem dużo zup, warzyw i trochę owoców o niskim indeksie glikemicznym, ryb z przyprawami, mięsa dość mało – tylko duszone i gotowane, makarony i chleby tylko pełnoziarniste. Przyjmuje też dużo składników, których do tej pory nie jadłam takich jak: mielona kolendra, czarnuszka, olej z dyni, kozieradka, kiełki rzodkiewki itp. Prawdziwą ma miłością stało się awokado, które jest źródłem dobrych dla organizmu tłuszczów. Polecam kanapki z awokado i rzodkiewką – Olaf pieje z zachwytu prawie jak przy burgerze z Mad Micka!

Oprócz tego ćwiczę jogę i inne ćwiczenia na kręgosłup, biodra i nogi. Oddycham. Spaceruje i ćwiczę raz w tygodniu ćwiczenia pod napięciem EMS.
Wierzę, że jedzenie właściwie mnie odżywia, suplementy dodają siły i odporności. Wierzę w to, że mój organizm poradzi sobie i dojdzie do zdrowia. Wierzę, że mogę jeszcze mieć życie o jakim nie marzyłam 😉
Bo nadwaga, niska energia a także powodująca ból mykoplazma rzutowała na moje życie od dawna. Na sporty, których nie mogłam uprawiać. Na zimy bez nart, które nie były już takie same jak przed laty. Na wakacje, gdzie moja osobowość chciała tyle zobaczyć, a ciało nie dawało rady. Na związek i mojego partnera, który musi często znosić mój ból i trzyma mnie wtedy za rękę.

To okropne nie mieć siły dla siebie i swoich najbliższych. Leżeć skulona na kanapie obstawiona przekąskami i winem. Już wiem, że tak nie chce! I teraz nawet kiedy się potknę i sięgnę po pizze to mój organizm od razu mówi mi NIE. Brzuch boli, jelita szaleją i znów jest źle i ciężko.
Dlatego popełniam coraz mniej błędów widząc, że wszystko idzie ku dobremu. Jak w mojej głowie pojawia się wizja w której, jestem zdrowa, szczęśliwa, silna i gotowa do upragnionej roli mamy to łatwiej jest zrezygnować z czekolady i pizzy 😉
Zdrowia Kochani!